Translate

Wyspa...


Po przejechaniu jakiś trzydziestu metrów pseudo droga  rozlała się w można by powiedzieć polanę gdyby nie fakt, iż co kilkanaście metrów rosły gdzie nie gdzie wielkie sosny. Trawa zniknęła wraz z drogą, zastąpiło ją igliwie, odłamki kory, butwiejące liście oraz mech. Dom stał w oddali. pomiędzy dwoma rosłymi świerkami. Zatrzymałem samochód kilkanaście metrów przed nim – jak sobie wyobrażałem na środku leśnego podwórka. Wysiedliśmy, dwa charakterystyczne trzaśnięcia zamykanych drzwi złamały ciszę leśną by już po chwili znowu dopuścić ją do głosu. Piszę „do głosu”, bo cisza leśna jak się później okazało ma wiele wymiarów i zupełnie nie przystaje do miejskiego pojmowania tego określenia. Ta którą tu zastaliśmy była w środku dnia, przepełniona ciężkim pachnący powietrzem, spadzią, igliwiem, listowiem, drobnymi dzwiękami, gdzieś skoczyła żaba, jakiś ptak przebił się przez liście, dzięcioł stukał krótkimi seriami – taka to była cisza. Mój przewodnik, a zarazem sprzedawca wszedł na drewniane schody i stanął przed drzwiami. Ja zaś zatrzymałem się i z pewnej odległości obejmowałem wzrokiem cały dom. Przednia jego część była podniesionym, unoszącym się nad ziemią jakieś półtora metra, opartym na balach, tarasem. Wejście umożliwiały znajdujące się w środkowej jego części szerokie, ośmiostopniowe, drewniane schody. Bale na których się opierał stanowiły jednocześnie podporę skośnego dachu, poniżej którego na wysokości pół człowieka łączyły je grube deski stanowiące poręcze tarasowe, na nich zawieszone były drewniane podłużne donice z których sterczały jakieś zeschnięte badyle. Całość wykonana jak się z daleka wydawało dobrze broniącego się przed czasem drzewa Ruszyłem do przodu zatrzymałem się dopiero przed schodami. Teraz z bliska mogłem ocenić stan drzewa z jakiego był zbudowany. O dziwo odniosłem wrażenie, że nie jest tak źle. Wszedłem na schody chwytając się poręczy, były suche twarde solidne. podobnie bale podtrzymujące dach.
- Nieźle się trzyma – powiedziałem.
- To dobra wiejska robota jeszcze z czasów kiedy budowano porządnie i z porządnych materiałów. Drewo jest świetnie zakonserwowane. Oczywiście wymaga odnowienia pomalowania jakimś impregnatem ale na pewno jeśli się zadba, nie rozpadnie się jeszcze przez dziesiątki lat, przeżyje i mnie i pana – zapewnił.
Przeszedłem się po tarasie, solidne bele grubości podkładów kolejowych nawet nie jęknęły pod moim ciężarem. Zarówno po lewej jak i po prawej stronie od schodów znajdowały się okna. Szyby wydawały się być nie myte od wieków, szara kleista powłoka pokrywała je idealne. Spróbowałem zajrzeć do środka jednak nie miało to sensu.
- To co, zapraszam do środka, jeśli jeszcze pan się nie rozmyślił.
- Jasne, niech pan otwiera.
Już po chwili znaleźliśmy się w wielkiej izbie. W centralnym miejscu znajdował się otwarty duży kominek. Ustawienie mebli sugerowało, że lewa część pomieszczenia to salon, prawa część łączyła funkcje przedpokoju z częścią gospodarczą. Tam też w rogu znajdowały się drewniane schody prowadzące na piętro. Również po lewej stronie, za salonem i za kominkiem znajdowała się kuchnia.
Panował półmrok mimo faktu, iż w całym pomieszczeniu były cztery okna, dwa w części wypoczynkowej, jedno w kuchni oraz jedno na przeciwko schodów. Przeszedłem się dookoła kominka rozglądając się. Całość sprawia wrażenie podobnie jak i na zewnątrz solidnej konstrukcji. Wprawdzie meble w większości pokonał już czas, jednak to był najmniejszy problem.
- A gdzie jest łazienka ? – Zapytałem
- To jedyny minus – powiedział – jest tylko na górze.
- A jak z mediami ?
- Prąd jest, gaz z butli. Woda też jest, zresztą na zewnątrz jest też stara studnia.
- Mogę wejść na górę ? – Zapytałem.
- Oczywiście, proszę – odpowiedział zachęcająco.
Na górze były dwa pokoje. Jeden duży, zajmujący połowę powierzchni całego piętra, drugi o jedną trzecią mniejszy. Część tą zabierała łazienka połączona z ubikacją. Podobało mi się że jest duża i ma okno pod którym znajdowała się spora żeliwna stylowa wanna.
- Wanna – powiedziałem.
- Tak wanna, tu nie ma potrzeby oszczędzania wody, wiejska jest tania, a jak komu za drogo to jak mówiłem jest i studnia. Oczywiście jak pan chce można zrobić i prysznic, syn może to zrobić – ponownie zareklamował usługi swojej latorośli, której nie miałem jeszcze okazji poznać.
- A skąd ciepła woda ? – Zapytałem
- A widzi pan ma pan tu też dwie opcje, jedna najwygodniejsza to tu, – uchylił drzwi od szafki w ścianie – ma pan przepływowy podgrzewacz wody, a tu – wskazał kolejne – jest baniak studwudziestolitrowy, można podgrzewać prądem albo napalić w tej kozie wskazał na żeliwny piec stojący obok wanny. Syn kiedyś założył baterie takie na słońce ale nie są podłączone.
Największy pokój był urządzony na sypialnię drugi stanowił zwykłą graciarnię.
- Ten był nie używany ale można tu zrobić drugą sypialnie albo jakiś neutralny pokoik – powiedział kiedy zajrzałem do wnętrza.
Zeszliśmy na parter. Przeszedłem się jeszcze raz po całym pomieszczeniu, pomacałem tu i ówdzie, sprawdziłem płytę gazową – w butli był jeszcze gaz, zapaliłem, działała bez zarzutu.
- I co pan myśli ? – Zapytał
- Cóż – westchnąłem – chyba biorę – uśmiechnąłem się dodając.
- Będzie pan zadowolony – ożywił się staruszek.
- Tak, pewnie tak, ale zanim się zdecyduję do końca, mam prośbę. Chciałbym tu dzisiaj zostać. Sprawdzić czy będę dobrze się tu czuł i czy to miejsce – tu okrążyłem wzrokiem całą izbę – tez mnie akceptuje.
- Nie ma problemu, bardzo proszę – to mówiąc położył klucze na dużym stole kuchennym.
- No to świetnie. Jest tu jakaś zapasowa butla z gazem ? Zapytałem
- Powinna być w pomieszczeniu na zewnątrz, tam za domem jest taka drewutnia, tam powinna być. Nie sądzę jednak aby była pełna – dodał
- Nie ma problemu wymienię i tak musze pana odwieźć i zrobić jakieś zakupy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz